Przemówienie Jerzego Turowicza, które wygłosił na otwarciu obrad Okrągłego Stołu z ramienia strony solidarnościowej, transmitowane było przez telewizję, co było wówczas ewenementem, bo takich rzeczy nikt nigdy w tym medium nie mówił (zapewne wielu chętnie by mówiło, ale było wykluczone, by telewizja to puściła). O tym, jak bardzo to było niezwykłe, świadczy anegdota przytoczona w post scriptum listu zaprzyjaźnionej z nim Joanny Guze (1917-2009) tłumaczki i historyczki sztuki:
Warszawa, 12 lutego 89
Kochany Jerzy,
Słuchałam Ciebie w wiadomym dniu ze wzruszeniem równym memu podziwowi. Jakkolwiek zawsze spodziewałam się po Tobie rzeczy najświetniejszych, zaniemówiłam wobec tak nienaruszonej niczym prawdy, przedstawionej w tak nieskazitelnej formie i z taką elegancją; i ani jednego nie znaczącego słowa, o które prosi się pseudo-forma i pseudo-elegancja.
Przyjm zatem moje hołdy, które rzuciłyby mnie na kolana, gdyby mi nie strzykało w prawym i nie łupiło w lewym, i nadal wymieniaj ze mną ukłony publicznie i prywatnie: śmiem powiedzieć, że każdy człowiek zasługuje na parasol, jak powiedział Stawrogin dając wielkodusznie Liebiedkinowi własny.
Serdeczności i tysiące pozdrowień,
Joanna Guze
PS. Znacznie ważniejsze od powyższego: stara szatniarka ze Zw. Literatów (mała, krępa, która jest moją sprzątaczką i którą interesują tylko własne dzieci i wnuki oraz państwowe ceny) powiedziała mi: „Pan Turowicz, ja go nie wiem ile razy widziałam w Związku, tak grzeczny pan, ja jeszcze nie słyszałam, żeby ktoś im wszystko powiedział jak Pan Turowicz!”.
Korespondencję wyszukała i opublikowała na swoim profilu na facebooku Magdalena Smoczyńska, córka Jerzego Turowicza.