Zapraszamy na dyskusję z udziałem Marcina Króla (Instytut Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, przewodniczący Rady Fundacji im. Stefana Batorego) oraz Dominiki Kozłowskiej (redaktor naczelna miesięcznika „Znak”) i ks. Andrzeja Szostka MIC (Instytut Filozofii Teoretycznej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II).
Dyskusję poprowadzi Aleksander Smolar (prezes Fundacji im. Stefana Batorego).
Debata organizowana jest w stulecie urodzin redaktora Jerzego Turowicza
Tezy
Sformułowanie „Kościół liberalny” czy też „liberalizacja Kościoła” są niefortunne, gdyż sugerują, że istnieje jakieś formy specyficznego nauczania Kościoła, które mogłoby być bliższe, lub dalsze od liberalizmu. Otóż Kościół i teoria liberalna z natury swojego przekazu muszą pozostać w najlepszym razie od siebie dalekie, w najgorszym – wrogie. Dlatego, kiedy szukamy zmian w Kościele i w naszym postrzeganiu religii, lepsze jest sformułowanie „Kościół otwarty”, jako przeciwne Kościołowi zamkniętemu na świat.
Co najmniej do Soboru Watykańskiego II Kościół był zamknięty na świat. Wiedza na ten temat jest niedostateczna, zarówno w samym Kościele, jak i w szerszych gronach komentatorów. „Zamknięty” – chodzi tu o nieuwzględnianie postulatów formułowanych spoza Kościoła, lecz o to, że nie interesował się on przemianami nowożytności, a jeżeli próbował w nie ingerować, to tylko krytycznie.
Te lata – co najmniej od czasów Grzegorza XVI, czyli 1832 roku – były w znacznej mierze stracone dla Kościoła, jeżeli za jego zadania uznamy nie tylko wykładnię dogmatów, ale także wywieranie dobrego wpływu na rzeczywistość społeczną i na przemiany obyczajowe. Zamykając się na świat, Kościół stracił wiele szans. Ponownie nie chodzi o samą pozycję Kościoła, która też na tym ucierpiała, ale przede wszystkim o los europejskich społeczeństw.
Omawiając historię wysiłków Kościoła w dziedzinie nauki społecznej od 1832 roku do dzisiaj myślimy naturalnie o współczesności, o tym, czy – tak jak myślał Jerzy Turowicz – Kościół „nie jest łodzią podwodną” i może wynurzyć się na świat. Tym problemem chcemy się zająć. A wnioski nie są tu nazbyt optymistyczne.
Marcin Król