Jerzego Turowicza prawdopodobnie poznałem przez Annę Gąsiorowską, córkę właścicielki Goszyc – pani Zofii z Zawiszów primo voto Gąsiorowska, secundo voto Kernowa – sąsiadujących z moim rodzinnym Biórkowem. W tamtych stronach bywałem jednak rzadko, więc i w Goszycach nie byłem częstym gościem. Przypuszczam, że musiałem tam kiedyś przyjechać konno – do Anny, która była szalenie dynamiczną i inteligentną osobą – sporo czytała, wieloma kwestiami żywo się interesowała, a na dodatek była niebywale ładna – a później, gdy już byli zaręczeni, także do Jerzego.
Włodzimierz Zagórski
Jerzy Turowicz pojawił się w moim życiu tuż po wojnie poprzez rodziców, Marynę i Jerzego Zagórskich. Jego rodzina i moja były wówczas w mniej więcej tej samej sytuacji społecznej: nadzy, bosi i z dziećmi. Turowiczowie mieli już Elżbietę (jest moją równolatką) i Joannę (w 1947 roku urodzi się Magdalena), u nas była Bożena, Elżbieta … Dowiedz się więcej