Piotr Słonimski

 

O Jerzym Turowiczu mogę powiedzieć tylko tyle, że uosabiał to, co jest w Polsce najlepszego.

Poznaliśmy się bardzo dawno temu – może już na początku lat 70., przez mojego stryja, Antoniego Słonimskiego, który zaczął wówczas pisać felietony dla „Tygodnika Powszechnego”[1]. Wcześniejsze moje poznanie Turowicza raczej możliwe nie było, bo po tym, jak się osiedliłem we Francji w 1947 roku, polskie władze nie zgadzały się na moje odwiedzanie kraju. Pytałem Antoniego, dlaczego się na to zdecydował, skoro to pismo katolickie. Odpowiedział, że, po pierwsze, nigdzie indziej nie może pisać, po drugie, jest w redakcji tego pisma kilku niegłupich ludzi i tu wymienił m.in. Turowicza. Sam jestem niewierzący, ale nigdy nie byłem nastawiony antyreligijnie – po prostu byłem i jestem przeciwny głupocie i to niezależnie od tego, gdzie ona kwitnie, w Kościele, partii czy jakiejkolwiek kurii.

Być może moja żona, Hanna Kulągowska, w trakcie swojej współpracy z „Kuźnicą” kłóciła się na tych łamach z Turowiczem czy „Tygodnikiem” – tego nie wiem, bo poznaliśmy się pod koniec lat 40., już po odejściu Hanki z tego pisma. Mnie opowiadała tylko o swoich sporach z Tadeuszem Borowskim.

W latach 80. znaliśmy się z Turowiczem na pewno – mam nawet zdjęcie ze wspólnego obiadu, jaki odbył się u Włodzimierza Zagórskiego, na którym poza gospodarzem i mną są też: Jerzy Turowicz, Czesław Miłosz i Bronisław Geremek. Odbyła się wtedy jakaś „nocna rodaków rozmowa”, ale o czym? Szczegółów już raczej nie odtworzę.

Tworząc Solidarité France-Pologne, dla ratowania polskiej nauki i naukowców, też nie nawiązaliśmy kontaktu. We Francji zbieraliśmy wówczas setki stypendiów dla doktorantów i osób po doktoracie, które przekazywałem prof. Barbarze Skardze (miałem do niej całkowite zaufanie), a ta je rozdzielała. Poza nią pieniądze przyznawali też: Geremek, Wacław Gajewski, Władysław Jerzy Kunicki-Goldfinger, Krzysztof Michalski; w Krakowie nie miałem wówczas żadnego bezpośredniego kontaktu.

We Francji się nie spotykaliśmy. Tadeusza Mazowieckiego często widywałem, mieszkał nawet u mnie. Podobnie Janusz Onyszkiewicz. Ale z Turowiczem się nie spotykałem.

Warszawa, 31 października 2008 r.

Prof. PIOTR SŁONIMSKI (ur. w 1922 roku w Warszawie – zm. w 2009 roku w Gif-sur-Yvette pod Paryżem) był genetykiem. Podczas okupacji studiował medycynę w ramach podziemnego Uniwersytetu Warszawskiego; należał do Zgromadzenia „Dęby” AK, brał udział w akcjach Kedywu i w powstaniu warszawskim. Po wojnie został aresztowany przez UB; z więzienia na Montelupich w Krakowie wyszedł dzięki pomocy stryja, Antoniego Słonimskiego. W 1947 r. wyjechał do Francji, gdzie pracował pod kierunkiem słynnego genetyka Borisa Ephrussiego. W 1967 r. stworzył Centrum Genetyki Molekularnej CNRS w Gif-sur-Yvette pod Paryżem; w 1992 r. został dyrektorem francuskich zespołów badawczych nad genomami. Wybitny znawca mitochondriów, przez lata wymieniany jako kandydat do Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny. Był członkiem Europejskiej, Francuskiej, i Polskiej Akademii Nauk. W latach 80. zaangażował się w organizowanie pomocy dla Polski, kierując pracami stowarzyszenia Solidarité France-Pologne. W Polsce dostępna jest obszerna biografia naukowca Genetyk i historia. Opowieść o Piotrze Słonimskim, autorstwa Roberta Jarockiego (wyd. Rosner&Wspólnicy, Warszawa 2003).

Wysłuchała i napisała: Anna Mateja

© Copyright by Fundacja Tygodnika Powszechnego

[1]        Pierwszy felieton Antoniego Słonimskiego, Bal na Zamku Królewskim, opublikowano w „Tygodniku Powszechnym” nr 7, 14 lutego 1971, s. 2; ostatnie felietony – Poezja konkretna, Pomylone adresy, Oczarowania – ukazały się w „TP” nr 29, 18 lipca 1976, s. 1.