Był człowiekiem dialogu – Janusz Poniewierski o Jerzym Turowiczu

1 marca 2019 roku w Urzędzie Miasta Krakowa wręczono Nagrodę im. Księdza Stanisława Musiała. Jak już informowaliśmy, w tym roku jej laureatami zostali: arcybiskup Henryk Muszyński, prymas-senior i profesor teologii, który zajmował się sprawami dialogu chrześcijańsko-żydowskiego jako przedstawiciel Episkopatu Polski, oraz Adam Bartosz – muzealnik, prezes Komitetu Opieki nad Zabytkami Kultury Żydowskiej w Tarnowie.

Patron nagrody, ks. Stanisław Musiał (1938–2004), którego piętnasta rocznica śmierci mija 5 marca, niejednokrotnie opowiadał, że osobą, która go zainteresowała tematem relacji chrześcijańsko-żydowskich był Jerzy Turowicz – jego Szef w „Tygodniku Powszechnym”[1]. Podczas uroczystości wręczenia nagrody Janusz Poniewierski wygłosił wspomnienie o Jerzym Turowiczu. Tekst, który przypomina zasługi Redaktora dla wzajemnego poznania i zrozumienia wyznawców chrześcijaństwa i judaizmu, za łaskawą zgodą autora przytaczamy poniżej.

Był człowiekiem dialogu

Janusz Poniewierski

Ponad miesiąc temu, 27 stycznia, minęła dwudziesta rocznica śmierci Jerzego Turowicza, człowieka zasługującego na to, by nawet w najkrótszej wersji najlepszej ponoć na świecie Encyklopedii Britannica (uwzględniającej całą, długą historię ludzkości) zamieszczono jego biogram. Rzecz jasna, nie byłby on zbyt obszerny (mówimy wszak o dziejach ludzkości) i wyglądałby zapewne tak: urodzony w 1912, zmarł w 1999, Polak, chrześcijanin, współtwórca i wieloletni redaktor naczelny Tygodnika Powszechnego”.

Ale my na tym nie powinniśmy poprzestać. Jerzy Turowicz był bowiem znakomitym obywatelem Rzeczypospolitej, ważnym uczestnikiem toczących się trzydzieści lat temu obrad Okrągłego Stołu, jednym z ojców niepodległości, odznaczonym przez władze wolnej już Polski Orderem Orła Białego.

Był także – co warto podkreślić właśnie tutaj, w Pałacu Wielopolskich, gdzie od 150 lat mają swoją siedzibę władze naszego miasta – wybitnym krakowianinem, odznaczonym Srebrnym Medalem Cracoviae Merenti i mającym dziś w tym mieście swoją ulicę, trzy tablice pamiątkowe i ławeczkę na Plantach. W obecności JM Rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego nie mogę nie wspomnieć doktoratu honoris causa, jakim obdarzył go ten najstarszy polski uniwersytet.

Jerzy Turowicz był wreszcie (a może przede wszystkim) człowiekiem – „obywatelem” – Kościoła: bliskim współpracownikiem kardynała Karola Wojtyły, naszym (tj. świeckich katolików) „oknem” na to, co (zwłaszcza w czasie Soboru Watykańskiego II) działo się w Kościele powszechnym, członkiem Komisji Episkopatu ds. Apostolstwa Świeckich i Prymasowskiej Rady Społecznej, odznaczonym przez papieża Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu św. Grzegorza Wielkiego.

Trzecią wielką pasję Jerzego Turowicza – obok katolicyzmu i szeroko pojętego życia społecznego – stanowiła kultura. Turowicz był prawdziwym „pożeraczem” książek, stałym bywalcem w teatrach i na koncertach, w galeriach malarstwa i na seansach filmowych. Starsi uczestnicy spotkań organizowanych przez Fundację Judaica (Centrum Kultury Żydowskiej w Krakowie) pamiętają zapewne jego charakterystyczną sylwetkę. Ja natomiast, jako młody wówczas uczestnik zebrań redakcji „Tygodnika Powszechnego”, doskonale pamiętam radość, z jaką Turowicz witał kolejne edycje Festiwalu Kultury Żydowskiej.

Nie ma, moim zdaniem, cienia przesady w określaniu go mianem człowieka renesansu. Ze względu na jego otwartość, bogactwo osobowości i wielość zainteresowań nazywano go nieraz, półżartem, „Turowiczem Powszechnym”. Bo rzeczywiście, interesował się prawie wszystkim. Warto w tym momencie przypomnieć, że ten wyrafinowany humanista studiował na Wydziale Budowy Maszyn Politechniki Lwowskiej, był prezesem studenckiego Związku Awiatycznego i redaktorem miesięcznika „Życie Technickie”, a jeden z pierwszych opublikowanych przezeń artykułów dotyczył… problemów szybownictwa.

Dziełem jego życia, swoistym „biletem do raju” (jak powiedział kiedyś biskup Tadeusz Pieronek), był „Tygodnik Powszechny”. Turowicz należał do niewielkiego grona jego założycieli, a potem – przez ponad pół wieku (z krótką przerwą w latach 1953–1956) – był redaktorem naczelnym „Tygodnika”, o którym mawiano, że między Łabą a Władywostokiem nie ma drugiego, ukazującego się oficjalnie, pisma tak samodzielnie myślącego i, mimo ingerencji PRL-owskiej cenzury, tak bardzo wolnego (oraz wychowującego swych czytelników do wewnętrznej suwerenności).

Opowiadam dziś Państwu o Jerzym Turowiczu na wyraźną prośbę Kapituły Nagrody im. Księdza Stanisława Musiała, która rok temu postanowiła, że w trakcie uroczystości wręczenia Nagrody należy również wspominać – i szczególnie honorować! – osoby już nieżyjące a bardzo zasłużone dla dialogu chrześcijańsko-żydowskiego i polsko-żydowskiego.

Mówiąc o zasługach Jerzego Turowicza na tym polu nie można pominąć roli, jaką w dialogu polsko-żydowskim przez lata całe odgrywał kierowany przezeń „Tygodnik”, z tego względu nazywany czasem przez oponentów „Żydownikiem  Powszechnym”. Spośród wielu opublikowanych tam artykułów poświęconym Żydom, relacjom polsko-żydowskim bądź dialogowi Żydów i chrześcijan, na szczególną uwagę zasługują, moim zdaniem, dwa teksty: profesora Jana Błońskiego Biedni Polacy patrzą na getto („TP” nr 2/1987) i ks. Stanisława Musiała Czarne jest czarne („TP” nr 46/1997). Wymieniam je ze względu na ich rolę w budzeniu polskich sumień i naszej wrażliwości na dramat Zagłady oraz bagatelizowanie przez polskich katolików (i Kościół w Polsce) grzechu antysemityzmu.

Oczywiście, ważnych tekstów na ten temat opublikowanych w „Tygodniku” było w czasach Turowicza dużo więcej. I tak: w lipcu 1946 na łamach tego pisma ukazało się – podpisane przez redakcję – oświadczenie potępiające pogrom kielecki („TP” nr 29/1946). A potem – rok po roku i dekada po dekadzie – pojawiały się mądre artykuły m.in.: Stefanii Skwarczyńskiej, Stanisława Stommy, ks. Andrzeja Bardeckiego piszącego o Milczeniu Piusa XII[2], ojca Daniela Rufeisena, Władysława Bartoszewskiego, Marka Edelmana i wielu, wielu innych.

Turowicz zamieszczał je, choć doskonale zdawał sobie sprawę, że ich wymowa nie zawsze znajdzie uznanie w oczach czytelników „Tygodnika Powszechnego”, a w niektórych, skrajnych przypadkach może za sobą pociągnąć nawet zmniejszenie liczby odbiorców (sam pamiętam oburzenie wielu prenumeratorów „Tygodnika” po publikacji artykułu Jana Błońskiego). Ale nigdy nie ugiął się pod presją opinii publicznej, a swoim polemistom odpowiadał dość twardo (i zupełnie inaczej niż politycy, mający na względzie sondaże i słupki poparcia): „Głosimy te poglądy dlatego, że uważamy je za słuszne bez względu na to, czy to się komuś podoba czy nie. Trudno. Amicus Plato, sed magis amica veritas[3].

Rzecz jasna, badając wkład Jerzego Turowicza w rozwój dialogu polsko-żydowskiego, trzeba również przyjrzeć się jego własnej publicystyce. Pierwszy artykuł na ten temat redaktor Turowicz opublikował jeszcze przed wojną, w roku 1937, w miesięczniku „Odrodzenie”[4]. Ów tekst, piętnujący pogromową retorykę Organizacji Narodowo Radykalnej i posługiwanie się przezeń przemocą, a także  sygnalizujący związek ruchu narodowego ze specyficznie pojmowanym katolicyzmem (i Jasną Górą), brzmi dziś – po osiemdziesięciu latach – dziwnie aktualnie…

Już w „Tygodniku Powszechnym” – w 1957 roku, dwanaście lat po wojnie – ukazał się tekst Turowicza zatytułowany po prostu: Antysemityzm (i będący jego odpowiedzią na narastającą wówczas w życiu publicznym – nie po raz pierwszy i nie ostatni – falę niechęci do osób żydowskiego pochodzenia). „Po kilkuset latach koegzystencji z Polakami – pisał 65 lat temu Turowicz – [Żydzi] mają tu prawa współgospodarzy (…). [Oni] Mają swój udział w historii kraju, w jego gospodarce i kulturze”. I dalej: „W historii dawniejszej i nowszej antysemityzm nieraz szerzył się wśród katolików. (…) Antysemityzmu z katolicyzmem pogodzić się nie da, antysemityzm w swojej istocie jest całkowicie pogański. (…) Nienawiść do Żydów pośrednio uderza w chrześcijaństwo. (…) Chrześcijanie mogą być antysemitami, jedynie będąc posłuszni duchowi tego świata, a nie duchowi chrześcijaństwa. Można powiedzieć więcej: katolik, który jest równocześnie antysemitą, nie jest katolikiem w tym stopniu, w jakim jest antysemitą. Jest to więc jakiś katolicyzm okaleczony”[5].

„Kto wie, gdzie byśmy dziś byli – pyta (po pięćdziesięciu przeszło latach) ks. Adam Boniecki – gdyby nie [ten] artykuł Jerzego Turowicza, napisany w roku 1957?”[6].

A potem były kolejne – ważne – teksty Turowicza, m.in. (bo wymienić ich wszystkich nie sposób): Racje polskie i racje żydowskie (TP” nr 14/1987) oraz Ufam, że po raz ostatni („TP” nr 20/1993).

O tym, że katolik nie może być antysemitą, redaktor Turowicz pisał – jak widzieliśmy – w roku 1937, 1957 i na przełomie lat 80. i 90., gdy z prawdziwym sarkazmem stwierdzał, że „ogromna większość katolików w Polsce nie zna stanowiska Kościoła wobec Żydów i judaizmu, trwając przy przekazanych im przez niedobrą tradycję stereotypach, co niejednokrotnie prowadzi do paradoksalnego zjawiska antysemityzmu w kraju, w którym nie ma Żydów. Skoro Polacy tak bardzo kochają papieża-Polaka (…), byłoby dobrze, gdyby zapoznali się z tym, co Jan Paweł II myśli i mówi na temat Żydów i judaizmu”[7].

Jerzy Turowicz wszedł do historii Polski i historii Kościoła w Polsce jako mądry i odważny publicysta, człowiek, który – przez swoje teksty (i poprzez „Tygodnik Powszechny”) – wywarł wpływ na myślenie i postawę kilku pokoleń Polaków (i to nie tylko katolików). Jednak, jak wiemy, był on również aktywnym uczestnikiem życiapublicznego. Kimś, kto – by posłużyć się słowami klasyka, nieco je parafrazując – nie tylko opisywał świat, ale też (przez swą działalność) próbował go zmieniać.

Był zatem członkiem władz World Conference on Religion and Peace (WCRP), członkiem Rady ds. Stosunków Polsko-Żydowskich powołanej przez Prezydenta RP, wiceprzewodniczącym Towarzystwa Przyjaźni Polska–Izrael, a także honorowym członkiem Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów. W 1986 roku (na zaproszenie biskupa Henryka Muszyńskiego) wszedł w skład Podkomisji Episkopatu Polski ds. Dialogu z Judaizmem. W tym samym roku (i rok później: w 1987) – na prośbę kardynała Franciszka Macharskiego – brał udział w odbywającym się w Genewie spotkaniu przedstawicieli Kościoła rzymskokatolickiego i europejskiej społeczności żydowskiej dla omówienia spornej kwestii obecności klasztoru sióstr karmelitanek w bezpośrednim sąsiedztwie dawnego obozu zagłady Auschwitz (dodajmy, że w rokowaniach tych uczestniczyło aż czterech europejskich kardynałów oraz wielki rabin Francji, a redaktor naczelny „TP” był tam jedynym świeckim katolikiem). Dzięki temu znalazł się w niewielkim gronie sygnatariuszy dwóch deklaracji genewskich, co zresztą nie przysporzyło mu w Polsce przyjaciół, a historyk Peter Raina „zupełnie bezpodstawnie obciążył [go] całą odpowiedzialnością” za treść zawartych w Genewie porozumień[8].

Jerzy Turowicz brał również aktywny udział w wielu międzynarodowych sympozjach poświęconych problematyce żydowskiej, m.in. w pierwszym reprezentatywnym spotkaniu historyków z Polski, Izraela i tzw. świata zachodniego na temat historii Żydów w Polsce, które w 1984 roku odbyło się w Oksfordzie. Co ciekawe, zdaniem profesora Stanisława Krajewskiego, wybitnego działacza społeczności żydowskiej w Polsce, Turowicz wtedy jeszcze „nie miał głębokiego zrozumienia żydowskich doświadczeń w Polsce i wpływu, jaki wywarły one na widzenie naszego kraju przez Żydów zagranicznych. Jednak jego otwartość – mówi Krajewski – umożliwiła mu zgłębienie tych spraw. Obyśmy wszyscy mogli być równie otwarci i chłonni!”[9].

Rzeczywiście, lektura tekstów i wystąpień Jerzego Turowicza, ogłaszanych pomiędzy drugą połową lat 30. XX wieku a rokiem 1999 wyraźnie pokazuje ewolucję, jaka stopniowo zachodziła w myśleniu ich autora. Tak jakby i on musiał mierzyć się z przeświadczeniami głęboko zakorzenionymi w świadomości Polaków. (Zainteresowanym tym tematem polecam zwłaszcza napisaną w 1985 roku recenzję z filmu Lanzmanna Shoah[10], która – gdyby jej autor wiedział o Zagładzie to, co wiemy dzisiaj – wyglądałaby zapewne inaczej…).

Głęboka ewolucja w Turowiczowym myśleniu o skomplikowanych relacjach polsko-żydowskich następowała pod wpływem lektur, spotkań i zawieranych przyjaźni (m.in. z Rafaelem Scharfem). A także jego ogromnej ciekawości – i otwarciu na żydowski świat. To właśnie owa ciekawość zaprowadziła go, wiosną 1939 roku, na wykład wtedy jeszcze zupełnie w Polsce nieznanego Martina Bubera, o którym dowiedział się z ogłoszenia zamieszczonego w żydowskim „Nowym Dzienniku”: „Poszedłem na ten odczyt – wspominał po latach. – Byłem chyba jedynym nie-Żydem. 60-letni Martin Buber, z długą białą brodą, mówił piękną polszczyzną o sytuacji duchowej świata i niebezpieczeństwie wojny. W słowach jegobrzmiał jakiś ton profetyczny. Wychodziłem z sali pod głębokim wrażeniem, gdy natknąłem się na znajomego dziennikarza, Żyda, który na mój widok zawołał ze zdumieniem: »A cóż Pan tutaj robi?«. »Jak to, co robię? – odpowiedziałem. – Przyszedłem na odczyt Martina Bubera«. »To widzę – odparł mój rozmówca. – Ale skąd Pan wie, kto to jest Martin Buber?«”[11].

Jerzy Turowicz był człowiekiem dialogu.

Polska, miasto Kraków, Kościół w Polsce oraz Kościół lokalny i ci wszyscy, którym leży na sercu człowiek i jego wolność, nie powinni o nim i jego dziedzictwie zapomnieć. Zwłaszcza dzisiaj: anno Domini 2019.

Na wieść o jego śmierci Konstanty Gebert (ówczesny redaktor naczelny miesięcznika „Midrasz”) napisał: „Powiedziane jest w talmudycznym traktacie Pirke Awot: »Nie ty winieneś ukończyć robotę całą, ale też nie możesz się uchylić od wykonania swojej części. A Panu twojej pracy zaufać możesz, że wypłaci ci twoje wynagrodzenie; i wiedz, że nagroda sprawiedliwych będzie na tamtym świecie«.

Powiedziane jest o Jerzym Turowiczu”[12].

Powtórzmy: Nie ty winieneś ukończyć robotę całą, ale też nie możesz się uchylić od wykonania swojej części.

Powiedziane jest o nas.

JANUSZ PONIEWIERSKI jest redaktorem miesięcznika „Znak”, autorem i redaktorem wielu książek, m.in. Pontyfikatu. 19782005 (2005, III wyd.) oraz Dzieł zebranych Jana Pawła II (2010). W latach 1993–1997 był kierownikiem działu religijnego „Tygodnika Powszechnego”.


[1]    Zob. m.in. Anna Mateja, Co zdążysz zrobić, to zostanie. Portret Jerzego Turowicza, Znak 2012, s. 255.

[2]    Ks. Andrzej Bardecki, Milczenie Piusa XII, „Tygodnik Powszechny” nr 17/1967.

[3]     Jerzy Turowicz, Antysemityzm, „Tygodnik Powszechny” nr 11/1957.

[4]     jet. [Jerzy Turowicz], Do kolekcji, „Odrodzenie” nr 5/1937.

[5]     Jerzy Turowicz, Antysemityzm, dz. cyt.

[6]     Ks. Adam Boniecki, artykuł wstępny do „Żydownika Powszechnego” – dodatku do „Tygodnika Powszechnego” nr 13/2010.

[7]     Jerzy Turowicz, Żydzi w nauczaniu Jana Pawła II, „Ateneum Kapłańskie” nr 2/1990.

[8]     Jerzy Turowicz, Ufam, że po raz ostatni, „Tygodnik Powszechny” nr 20/1993.  

[9]     Stanisław Krajewski, Czystość zasad, „Tygodnik Powszechny” nr 6/1999.

[10]   Jerzy Turowicz, Shoah w polskich oczach, „Tygodnik Powszechny” nr 45/1985.

[11]   Jerzy Turowicz, Martin Buber filozof dialogu, „Tygodnik Powszechny” nr 27/1965.

[12]   Konstanty Gebert, Nagroda sprawiedliwych, „Tygodnik Powszechny” nr 6/1999.